Zajmowanie się drobnymi przestępstwami jako wolontariusz
Co jakiś czas zgłaszam się do stowarzyszenia, które organizuje duże imprezy fabularne w moim kraju (przez duże rozumiem kilkudniowe imprezy z udziałem kilkuset osób, więc nic na skalę krajową, ale wystarczająco duże).
Tam działam jako jeden z wielu mistrzów gry, tworząc grę, aby bawić ludzi,… ale mam też za zadanie sprawić, aby ludzie stosowali się do zasad, kiedy tylko mogę, upewnić się, że nie ma oszustów, itp.
Stowarzyszenie jest w jakiś sposób odpowiedzialne wobec graczy, i nawet jeśli jako wolontariusz nie ryzykuję nic (w sensie prawnym), jeśli zasady nie są przestrzegane, to jest to część naszego obowiązku, aby upewnić się, że wszyscy są bezpieczni, i do pewnego stopnia, że prawo jest stosowane. Nie jestem tam, aby bawić się w policję, ale nie mogę pozwolić, aby ludzie popełniali małe (lub nie tak małe) przestępstwa, nie robiąc nic, ponieważ stowarzyszenie może na tym ucierpieć.
W tym roku, czekając na kogoś, podsłuchiwałem trochę i słyszałem, jak ludzie rozmawiali o tym, co palą. Absolutnie nie próbowali ukrywać, że bawią się starą, dobrą marihuaną, a po zapachu było widać, że rzeczywiście palą narkotyki.
Tu leży mój problem. Palenie tego jest zabronione w moim kraju. Jeśli wiele osób będzie to robić, będzie to bardzo zła prasa dla imprezy. Co więcej, mówię o imprezie z dziećmi w każdym wieku, kobietami w ciąży czasami itp… a więc ludźmi, którzy nie mogą być dotknięci biernym paleniem tego narkotyku.
Więc myślę, że powinienem wkroczyć i powstrzymać tych ludzi przed braniem narkotyków, prawda? Ale tu pojawia się trudna część. Powszechnie wiadomo, że w moim kraju znaczna większość, zwłaszcza ludzi w moim wieku, jest za dekryminalizacją marihuany. Tak więc, jeśli wkroczę i powstrzymam to, mogę być w stu procentach pewien, że wielu ludzi odbierze to bardzo negatywnie.
Powiedziano mi, że w takim przypadku mogę poprosić ludzi, aby przestali palić, a w przypadku powtarzającego się wykroczenia, skonfiskować im “papierosa”, lub nawet wykluczyć ich z terenu zabawy (który jest prywatną posesją wynajmowaną przez stowarzyszenie).
Mój problem polega na tym, że mam obowiązek wykonania swoich obowiązków, ale absolutnie nie jestem członkiem organów ścigania, więc jedyny autorytet, jaki mam, pochodzi z szacunku, jaki gracze mają dla swojego mistrza gry. Nic więcej.
**Jak mogę zwrócić się do tych ludzi, aby przestali palić narkotyki na terenie imprezy bez wywoływania dramatu?