Mieszkam w pożądanym, znanym na całym świecie miejscu na wakacje. Jak radzić sobie z odwiedzaniem znajomych i wyznaczać zdrowe granice?
Obecnie mieszkam w pożądanym miejscu, które jest światowej sławy miejscem na wakacje. Nagle mam wielu przyjaciół, którzy chcą mnie odwiedzić.
Nie chcę być niegrzeczny, ale mam kilka spraw:
Dla nich to są wakacje. Ale ja nie jestem na wakacjach, ja tu mieszkam. Mam rzeczy do załatwienia, ograniczony czas wolny, a dla mnie to przypadkowy tydzień w roku.
Jestem całkowicie chętna do udzielenia informacji, jak cieszyć się tym, co wyspa ma najlepszego do zaoferowania, ale niekoniecznie jestem wolna czy chętna do wyjazdu z nimi. To, że wiem, gdzie jest najlepsza plaża, nie oznacza, że chcę ją zobaczyć po raz milionowy.
Oczekiwanie, że spędzę z nimi jakikolwiek wolny czas, jest dla mnie raczej stresujące. Poza tym, nie jem co wieczór, nie wychodzę co wieczór na drinki, a to nie oznacza, że automatycznie zaproszę Cię na kolację do mojego lokalu. A jednak jest to oczekiwanie.
Prawie zawsze źle planują swoje potrzeby finansowe (nie przynoszą wystarczająco dużo pieniędzy, albo przynoszą swoją walutę, którą lokalne banki odrzucają lub zmieniają po wyjątkowo wysokich stawkach, albo ich karty nie działają w tym kraju, itd. Tak, wiem, że je zwrócą, ale nie lubię niańczyć.
Teraz może to zabrzmieć tak, że nie jestem przyjazny ani mile widziany, ale tak nie jest. Ja jestem. Ale moje życie toczy się tutaj i doceniam odrobinę szacunku i granic.
Jaki byłby najlepszy sposób na poradzenie sobie z tymi sytuacjami, najlepiej w bardzo jasnym kontekście, jeszcze zanim opuszczą oni swoją ojczystą ziemię, by tu przyjechać?